Recenzja filmu

Zakochani (2000)
Piotr Wereśniak
Magdalena Cielecka
Bartosz Opania

Zosia 2000

Choć "Pan Tadeusz" bije rekordy popularności w polskich kinach, Piotr Wereśniak zaryzykował historię współczesną, która jednak ma bardzo długą... historię. Bohaterka trudni się negocjowaniem
Choć "Pan Tadeusz" bije rekordy popularności w polskich kinach, Piotr Wereśniak zaryzykował historię współczesną, która jednak ma bardzo długą... historię. Bohaterka trudni się negocjowaniem umów, jednakowo oszałamiając swoich pracodawców, jak i handlowych przeciwników. Jej skuteczność ma wysoką cenę, a prezenty od zakochanych biznesmenów stanowią dodatkowe źródło dochodów. W doskonaleniu sztuki rozkochiwania mężczyzn pomaga jej ciotka Neli, niegdyś wielce w tej kwestii zorientowana. Przełom w życiu Zosi wyznacza poznanie Mateusza. Na pozór zwykły fotograf Mati para się podobną co Zosia działalnością. Z początku każde z nich zamierza "wycelować" drugie, szybko jednak dowiadują się o swoich wzajemnych zamiarach. Prześladowania czarownic (ostatnia spłonęła w XVIII w.!) feministyczne autorki interpretowały jako wyraz lęku mężczyzn przed tajemniczą, potencjalnie niszczącą mocą kobiecości. Ciotka Neli to nie dobra wróżka szykująca Kopciuszka na bal, lecz raczej mistrzyni cechu czarownic, wprowadzająca adeptkę w arkana rzemiosła. Choć i w jednym, i w drugim przypadku celem magicznych zabiegów jest usidlenie mężczyzny, magia matki chrzestnej polegała na dostosowaniu wyglądu podopiecznej do oczekiwań jej wybranka. Moc Neli - i Zosi - opiera się na pragmatycznym stosunku do rzeczywistości, w której miłość jest jedynie narzędziem. Zadaniem kobiet jest nie poddawać się zniewoleniu przez mężczyzn i użyć miłości dla własnych celów - w skrócie ujmując, dla osiągnięcia finansowych zysków. Ma Zosia, oprócz ciotki Neli, wiele protoplastek - Herminę z "Wilka Stepowego" Hermanna Hessego czy Holiday Golightly ze "Śniadania u Tiffany'ego" Trumana Capote'a. I w powieściach, i w kinie widać zakłopotanie wobec dwuznaczności słowa "czar". W "Zakochanych" wzmocnione wątpliwością co do proweniencji kobiecego sukcesu w ogóle. Czar Zosi - wszak mamy prawie XXI wiek - wspiera psychologia, socjologia, zaawansowana technika, fizjologia człowieka oraz chemia. Warząc perfumy, których moc pozbawia mężczyzn instynktu samozachowawczego, Zosia dodaje kroplę soku z żuka - a ściślej "owadziego feromonu". Wątpię, czy rzeczywiście taki feromon działa na inne stworzenie niż żuk. Jednak sam pomysł przerzuca pomost między chatynką Baby Jagi a M-4 i jego nowoczesną mieszkanką. Ale grę w "prawda-nieprawda" uprawiają między sobą nie tylko bohaterowie. Prowadzi ją także reżyser z widzem, bawiąc się melodramatyczną konwencją. Niektóre jej elementy ujmuje parodystycznie, np. motywacje bohaterów, czyli historię brata Matiego i wymarzonego domku rodziców Zosi. Manipuluje także melodramatycznymi schematami na głębszym poziomie. Zakochanych nie rozdziela fatalny zbieg okoliczności ani ingerencja "czarnego charakteru". Inaczej niż w klasycznym melodramacie bohaterowie kierują swoim losem i ponoszą konsekwencje wyłącznie własnych decyzji. Prawie każdy współczesny melodramat, a zwłaszcza romantyczna komedia, bo z takim gatunkiem mamy do czynienia w przypadku "Zakochanych", przypomina slalom gigant między bramkami "tradycyjnych wartości" i - wypadałoby powiedzieć - "wartości nowoczesnych". Do tych ostatnich, obok łatwych do skrytykowania merkantylnych motywacji, należą także niezależność i chęć samostanowienia. Te ostatnie "bramki" reżyserzy na ogół wymijają, docierając do mety z napisem "Ślub". W filmie Wereśniaka najpierw jest ślub-falstart. Zosia pod ramię z nieszczęsnym Markiem zmierza do ołtarza i dochodzi do wniosku, że zamążpójście to nie żarty. Kiedy jednak dziewczyna rusza, by odnaleźć Matiego, trudno się oprzeć wrażeniu, że otośmy wrócili do zaścianka, żeśmy znowu w roku 1812, kiedy to małżeństwo było rękojmią (?) szczęścia kobiety, nie zaś w 2000, kiedy miłość od dawna potrafi się obyć bez ślubu, a ślub bez miłości. Do tego wszystkiego Neli przechodzi przemianę. Deklaruje zamiar odnalezienia swej jedynej miłości. Takie zakończenie trochę rozczarowuje. Prowadzi do wniosku, że w świecie nie ma miejsca na dwie postawy i dwa modele szczęścia, a ludzie dzielą się na prawomyślnych i szczęśliwych oraz nieszczęśliwych i pogrążonych w samooszustwie. Być może tym razem widzowie powinni przejąć od ciotki Neli ironiczne zmrużenie oka. Mimo pewnych mankamentów film jest udany. Jest bezpretensjonalny i zabawny - a to rzadkie cechy w polskim kinie. Jest też pierwszą próbą skomentowania polskiej rzeczywistości, w której kobiety stoją przed nowymi wyborami.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Zakochani" niewątpliwie przejdzie do historii polskiego kina. Jest to wszakże pierwsza polska komedia... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones